środa, 23 grudnia 2015

149. Sometimes the end is just a beginning


Sometimes the end is just a beginning
Tenebris Tristitia
▲▲▲
Od samego początku wiedziałam, że moje marzenie się nigdy nie spełni, że nigdy nie zostanę wszech-generałem. Tylko będzie nim mój młodszy brat, Yamamoto. Wiedziałam też, że nie powinnam była zostać kapitanem składu. Jednak udało mi się, bo nawet Rada 46 nie mogła, przecież, odmówić córce głównego dowódcy. Wiedziałam. Mimo to trenowałam ciężko każdego dnia, odkąd w wieku siedmiu lat przebudziłam w sobie moc daną nam przez króla dusz.
-Tato, tato - krzyczałam radośnie, demonstrując płomień unoszący się nad moją dłonią. - Teraz mogę zostać shinigami, a kiedyś zastąpić cię jako wszech-generał. - Na te słowa ojciec dziwnie posmutniał. W pierwszej chwili myślałam, że nie chciał bym kiedykolwiek obudziła moc. Wnet jednak pojęłam, że smuciło go coś zupełnie innego. Fakt, że nigdy nie miałam mieć szansy na spełnienie swojego marzenia. - Będę wspierać Yamamoto - poprawiłam się, nie tracąc entuzjazmu. - Będę walczyć u waszego boku.
-Tak córeczko, będziemy walczyć ramię w ramię - odparł. - Ty, ja, mama i Yamamoto. Więc szykuj się, bo od jutra zaczynamy trening.
-Hurrrraaaa! - pisnęłam radośnie, uwieszając mu się na szyi. - Zobaczysz, że będę jedną z najlepszych.
-Nie wątpię - zaśmiał się ojciec i ucałował mnie w czubek głowy. - A teraz zmykaj spać. Jutro czeka cię ciężki dzień.
I od następnego raka zaczął się mój katorżniczy, wszechstronny trening, a mój ojciec okazał się być prawdziwym tyranem. Jednak przetrwałam i teraz byłam drugim najsilniejszym shinigami, zaraz po nim. Ale to nie miało znaczenia, ponieważ rada nie zamierzała zaakceptować kobiety, jako dowódcy, kształtującego się dopiero Gotei. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz