You were with them
Inriss IX
- Przynajmniej taka jest oficjalna wersja... Prawda jest taka, że jest to wynik pewnego rytuału. Znów pokiwałem głową. Nie wiedzieć czemu, nie dopytywałem o nic więcej, o żadne szczegóły. Przez cały czas, kiedy odtwarzałem w pamięci wspomnienie, które dopiero co do mnie wróciło, patrzyłem na brunetkę. Jakiś rytuał, pomyślałem. Chore klany i ich chore rytuały. Z tych rodzin, które kojarzę, tylko Ryu byli aż tak... oryginalni. Przynajmniej wśród tych z Kraju Wody. A dziewczynka z mojego wspomnienia miała na czole opaskę naszej wioski, więc musiała być stąd. Ryu mieli własną religię, mity, legendy, dziwną i krwawą historię, w której często pojawiają się dziwni ludzie związani z demonami...
Fairy Tail - Nieco inna historia Gildii Wróżek
Roszpuncia
Epizod IV
Dzięki pomocy okolicznych mieszkańców, znaleźli właściwą trasę w ciągu kwadransa i raźno szli przed siebie. Mijali śliczne domki jednorodzinne, które wyglądały jakby żywcem wyjęte z Prowansji. Elewacja każdego z nich odznaczała się jasnymi, ciepłymi barwami, kolorowymi kwiatami, zwieszającymi się z balkonów i zadaszoną, drewnianą werandą. Najsilniejsi spoglądali z zaciekawieniem to na prawo, to na lewo, chłonąc przesuwające się przed ich oczami widoki, zupełnie jak gąbka wodę. Pieszą wędrówkę umilały im dźwięki codziennej krzątaniny mieszkańców, którzy spacerowali całymi rodzinami, załatwiali sprawunki, albo spędzali wolne popołudnie w kawiarni przy filiżance aromatycznej kawy i pucharku lodów. Erza, zobaczywszy ciasto truskawkowe na wystawie jednej z kawiarń, zarządziła przerwę, na którą przyjaciele ochoczo przystali. Każdy z nich chciał nieco uzupełnić nadwątlone pokłady energii, dlatego spędzili nieco ponad godzinę przy małych okrągłych stolikach, w miłej atmosferze rozluźnienia, które przed misją było wszystkim potrzebne. Gdy uiścili rachunek, ruszyli dalej główną ulicą, na końcu której mieściła się szukana przez nich instytucja.
"Jeśli się wyróżniasz, jestęś znienawidzony przez innych."
Maruo Sa
Rozdział 23
Sakura dziękowała Bogu, że był weekend. Nie wyobrażała sobie, stanąć twarzą w twarz z Itachim po tym, co zrobiła w sobotni poranek. Było jej tak głupio, że nie wiedziała, czy wystarczy jej odwagi, aby się do niego odezwać. Wiedziała jednak, że w końcu będzie musiała to zrobić. „Im szybciej tym lepiej. Podobno…”- Pomyślała dziewczyna i wzięła kolejnego łyka ciepłej herbaty. Siedziała w domu, na kanapie i od samego rana układała sobie w głowie co powiedzieć, kiedy już dojdzie do ich spotkania. Nie potrafiła jednak wymyślić nic mądrego. Było już niedzielne popołudnie i świadomość, że ich spotkanie jest coraz bliżej, przyprawiało ją o dreszcze. Wiedziała doskonale, że zachowała się bardzo głupio i dziecinnie, ale to przecież nie jej wina! Nigdy jeszcze nie była w takiej sytuacji, więc skąd miała wiedzieć, jak się zachować?
,,Rodzina Naruto''
Nako-chan :D
Rozdział 4
- Ty- szepnął przyciszonym głosem wprawiając go w osłupienie. - Ale Hokage- sama, ja? Ja się nie nadaję. Przecież wiesz ile zabiłem z własnej głupoty ludzi. Było ich kilku. A teraz będzie ich setki tysięcy!- podniósł głos. - Tak, to prawda, lecz żałujesz. Wiesz.... tu nie chodzi o czyny. Tu chodzi o coś więcej.To coś więcej, które znajduje się tu!- podniósł rękę, zacisnął w pięść oraz przyłożył do serca- To emocje! Chęć bronienia najbliższych! Pierwszy Hokage nie na darmo zakładał tę wioskę, żebym powierzał go komuś bez zdrowego rozsądku. Wola ognia- to miłość dająca pokój na świecie. Proszę popraw chodź trochę sytuację.
"Przygody Nakaty z Wróżkami"
Ellie Chan
Rozdział 2
"... Zamykam na chwilę oczy, ale niedługo potem je otwieram. Moim oczom ukazuje się coś strasznego. Niebo jest szkarłatne. Z pięknych budynków, które tak zachwycają ludzi, pozostały jedynie ruiny. Płomienie są praktycznie wszędzie. Dorośli łapią płaczące dzieci i próbują uciec. Jednak padają ofiarą dymu, przez którego się udusili. Jednak jeden człowiek chodzi sobie spokojnie. Nie potrafię dojrzeć jego twarzy. Jego sylwetka jest niewyraźna, gdyż znajduje się za chmurą dymu. - Nakata? - słyszę znajomy głos, dzięki któremu wracam do rzeczywistości: Nie ma ognia, nie ma krwi, pochodzącej od ludzi, nie ma dymu... "Wszystko jest dobrze... Nakata, wszystko jest dobrze...", myślę." "... Chwilę trwa cisza, ale zakłóca ją dźwięk otwieranych okien. Wszystkie oczy kierują się na osobę stojącą w oknie. Tylko nie ja nie patrzę się w okno i zaciskam powieki ze wściekłości, że to znowu Natsu wszedł przez okno. Sekundę później otwieram oczy i spodziewam się zobaczyć różowowłosego uśmiechającego się od ucha do ucha. Ale to NIE był Natsu."
Zapomniane Istnienia
Kaori Chan
[4] Spadająca gwiazda
Umieram. Serce staje mi w piersi na bardzo długo. Nie czuje jego przyśpieszonego rytmu, nie czuje nic. W środku jest tylko pustka, mięsień, który odmówił mi posłuszeństwa w grze o najwyższą stawkę. Po prostu czuję, że umieram. Żyję. Wracam do żywych. Widocznie tam w górze mnie nie chcą. Z jednej strony myślę, że jestem szczęśliwa, czując bijące serce, ale w środku – chcę umrzeć. Pragnę tylko wyrwać się z tego koszmaru. Nie żyć. A jednak żyję. Jestem tu. Boję się. Boję się, że go, kurwa, stracę. Cały mój wysiłek pójdzie na marne. Ogarnia mnie panika, co robić? Wewnętrzny ból rozrywa mi wnętrzności od środka, moje serce rozpada się na milion kawałków. W głowie wciąż mam mętlik. Nie umiem znaleźć banalnej odpowiedzi na banalne pytanie. Pierwszy raz się tak boję.
Są na tym świecie ludzie, którzy lubią samotność. Ale nie ma nikogo, kto mógłby tę samotność znieść.
Shōri Chan
X. Smok ratuje księżniczkę
Już zamierzała porzucić wszelkie nadzieje na ucieczkę, kiedy to poczuła. Palącą, magiczną energię, pulsującą niczym ogień i równie jak ogień gorącą. Tą samą, która otulała ją, kiedy przebywała w ramionach jej właściciela. Tak dobrze znaną, kojarzącą się z bezpiecznym ciepłem. Ów magia pędziła w zawrotnym tempie w kierunku więzienia blondynki. Nadchodził jej wybawca. Natsu!
The Shadow in the Heart
Oxena
#2 Ten cudowny uśmiech
"Obserwując ją, rzeczywistość przestała mnie interesować. Co jakiś czas słyszałem głosy komentatorów, lecz ignorowałem je. W tej chwili liczyła się dla mnie tylko ona i to, by nie stracić jej z oczu. Miałem wrażenie, jakbym odleciał myślami gdzieś daleko, a przypomnienie sobie jej melodyjnego głosu i delikatnych, małych dłoni wcale mi nie pomogło. Chyba dopiero meteoryt musiałby spaść na ziemię albo wielka chmara smoków się tutaj pojawić, aby przywrócić mnie na ziemię."
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz