wtorek, 31 stycznia 2017

Nowe Chmury na Niebie




Sztuka to klęska. Żywiołowa.
Wilczy
Specjalny szot alternatywny
– To co? Powiesz mi, o co chodzi z panem Kaszalotem?
– Nie – warknęła Heivika. – I nie nazywaj go tak.
– Bo co?
– Bo gówno.
– Nie ma co, twoja argumentacja zawsze mnie jakoś przekona – zakpiła Tris, a kiedy Hei znów umilkła, wyszczerzyła zęby w uśmiechu, przysunęła się do niej, jakby chciała zdradzić jej coś w tajemnicy i wyszeptała: – …kaszalot.
Kiedy to nie pomogło, dodała jeszcze:
– Kaszalot.
Kilka razy.
– Kaszalot, kaszalot, całe stado kaszalotów!
– SKOŃCZYSZ WRESZCIE?!
– Nie, to dopiero początek wykładu – odpowiedział z dołu Hatake. – Ale jeśli ty chcesz kontynuować, to proszę bardzo.


Resurrected
Aoi Rose
Rozdział 2
Chwilę po tym, jak wyprowadzono mnie z sali, uruchomił się alarm, nastał chaos. Pielęgniarki i lekarze biegli w tę stronę, było ich niewielu ale w moich oczach wyglądało to tak, jakby nagle zerwał się ogromny tłum, gotowy staranować wszystko i wszystkich na swojej drodze.


Czasami trzeba usiąść obok i czyjąś dłoń zamknąć w swojej, wtedy i łzy będą smakować jak szczęście
Erroay von Uchiha
10. Ubrudziłam się pastą?
– Nie wziął niczego? – spytał zdziwiony.
Haniko rozmieszała cukier w swojej herbacie, po czym chwyciła kubek z kawą i podeszła do mężczyzny. Podziękował jej zdawkowym uśmiechem, upijając od razu spory łyk i odstawiając kubek na szafkę przy drzwiach.
– Jeden karton. – Spochmurniała. – Na siłę szuka pretekstu, żeby przychodzić tu jak najczęściej.
Itachi tego nie skomentował. Z nietęgą miną przeszukał kilka z tych na wierzchu, znajdując jakąś bieliznę i koszulkę. Szybko zamknął schowek, czując, że rzeczy brata nie tylko jemu psują nastrój.


Fairy Tail - Nieco inna historia Gildii Wróżek
Roszpuncia
 Epizod IX 
Po kilku partyjkach szachów, które skończyli niemal pół godziny wcześniej, Sting – wciąż siedząc na krześle – przeciągnął się i szeroko ziewnął, po czym wstał, wziął w ramiona śpiącego Lectora i udał się na piętro. Tam skierował swoje kroki w stronę sypialni kocura. Gdy umieścił przyjaciela pod kołdrą, sam poszedł do przylegającej do swojego pokoju łazienki, gdzie szybko pozbył się ubrań i wskoczył pod prysznic. Mimo tego, że nie bił się z gównem, dokładnie mył każdą partię ciała, przy okazji sprawdzając czy przez kilka dni bezczynności jego muskulatura się nie zmniejszyła. Z uśmiechem samozadowolenia skonstatował, że wszystko jest w jak najlepszym porządku, a mimo to, by nie stracić formy, postanowił, że zadba jutro o kilkukilometrową przebieżkę. Nucąc pod nosem, wytarł się białym puchowym ręcznikiem, który następnie owinął wokół bioder, i ruszył do sypialni. Tak odziany podszedł do otwartego na oścież okna, oparł na parapecie łokcie i spojrzał w dół. Po ulicy kręciło się kilku podejrzanych typków, a poza nimi nie widział żywej duszy. Znudzony bełkotem walczących do zwycięstwa, przeniósł wzrok na niebo, które iskrzyło się wieloma gwiazdami. Gdy spostrzegł, że jedna z nich zostawia za sobą ogon, przymknął oczy i pomyślał życzenie, mając niezachwianą pewność, że się spełni. Chociaż miałby pokonać swojego największego idola, nie cofnie się przed dostaniem tego, czego chciał. Z tą myślą odwrócił się na pięcie i jednym ruchem pozbył się ręcznika, który niedbale rzucił na pobliskie krzesło, po czym w stroju Adama wsunął się pod kołdrę. Kwadrans później w pomieszczeniu dało się słyszeć tylko jego głośne pochrapywanie.


Oh, I know that sun must set to rise - this could be paradise
Cierpiąca Nanase
16. Watch me blow it down
– Nie myślałam, że będzie to miało na ciebie jakikolwiek wpływ – odparła tak odważnie, że aż sama się zdziwiła swoim tonem. Poczuła palce Uchihy, delikatnie wsuwające się w kieszeń kurtki i smyrające jej zimną dłoń. Po ulicy przejechał nic nieznaczący samochód, obrzucając ich na krótką chwilę światłem reflektorów i odjeżdżając w tylko sobie znanym kierunku.
– No to widzisz, że miało – wychrypiał. Odwróciła się zaskoczona. Niemal natychmiast napotkała jego ciemne tęczówki, śledzące każdy jej gest z niewiarygodną uwagą, zupełnie jakby wszystko miało znaczenie. 
– Jeszcze mi powiedz, że masz duszę romantyka i dzięki temu czułeś, że jesteś bliżej mnie – zakpiła, choć w głębi duszy zżerała ją ciekawość. Grafitowe spojrzenie przybrało zupełnie czarny wyraz. Czy trafiła? 
– Każdy się jakoś leczy.
– To akurat zabija – parsknęła, przeczuwając coś niewiarygodnego. Na twarzy mężczyzny pojawił się nikły półuśmiech.


Doko desu ka, Itachi?
Wiwiana Diehl
Filler: Brunatne gałęzie.
- Widziałam dzisiaj jednego z Uchihów – zagadnęła Rion. – Na cmentarzu.
- Powinnaś trzymać się od nich z daleka – powiedziała cicho Hiroe, opierając policzek o zimną szybę. – Nie są warci naszej uwagi. – Wieczór był chłodny i mglisty, a na ściemniałym niebie zaczęły pojawiać się pierwsze gwiazdy. Zbliżał się początek kwietnia. Hiroe czuła kojący zapach kwitnących azalii i lekki powiew wiatru na skórze, który ukradkiem wdzierał się do jej ponurej sypialni przez nieszczelne okna. Sięgnęła bladą ręką po kieliszek ze szkarłatną mazią i upiła łyk, pozostawiając na ustach wilgotny, słodki smak wina. Rion obserwowała to wszystko ukradkiem, ale nigdy nie odważyła się przejść przez próg tego chłodnego i smutnego miejsca.


Historie spod mojego pióra
Saydovur
Rozdział 5
Nadszedł kolejny ranek w Wiosce Ukrytej w Liściach. O godzinie 8.00 przed bramą wioski zebrała się dwójka geninów. Jednym był czarnowłosy chłopak, a drugą różowowłosa dziewczyna. Czekali oni na resztę ich drużyny, gdyż powinni już wyruszać na misję, a pozostałych ani widu, ani słychu. Dziewczyna oczywiście ponawiała próby zauroczenia chłopaka, ale osiągnęła ten sam skutek, co dotąd: Sasuke odrzekł, że jest wkurzająca. W końcu ujrzeli zbliżającą się szybko postać. Był to trzeci członek drużyny, Uzumaki Naruto. Zatrzymał się przed nimi i zmęczony, oparł swoje dłonie o kolana.


Wszystkie ranią, ostatnia zabija.
Adriemmer R
I woke up near the sea
– Będziemy miały gościa – wycedziłam, zanim zapiekankę popiłam czarną herbatą z cytryną. Ta, jako zupełnie jedna, jedyna na świecie rzecz, wychodziła Eriko perfekcyjnie. Odwróciła się podczas słodzenia swojej garstką stewii i spojrzała na mnie z wybałuszonymi oczami.
–Kto to? Kto to, Mia?! – nawet nie wiedziałam, że jej ekscytacja nadejdzie tak szybko. Każde jej kolejne słowo miało więc być już salwą zdań przy podniesionym tonie. Przegryzłam powoli suchy i zupełnie bez smaku zlepek białego ryżu przekładanego jabłkami, zbyt opychający i syty jak na śniadanie zresztą.
– Wyluzuj – rzuciłam szybko, by dała mi spokojnie przełknąć, po czym dodałam. – Zobaczysz sama.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz