wtorek, 13 września 2016

Nowe Chmury na Niebie




Saiyan Pirncess
Killall
98. Potężny Buu
[...] Po moim ciele przeszedł dreszcz. Czy nie to imię padło z ust jednego z obrońców planety? Czy nie z tym mają zmagać się moi towarzysze broni? Zacisnęłam obie pięści, a kiedy się odwróciłam w stronę Kenzurana poczułam potężne dwie moce gdzieś daleko stąd. Czy to oznaczało, że wszystko zaczęło się beze mnie? Z resztą sama tego chciałam. Miałam dość chronienia tych, którzy mną gardzą. [...]


Fairy Tail - Nieco inna historia Gildii Wróżek
Roszpuncia
One+Shot Dobrego złe początki... Part IV
Następnego dnia lokalne gazety opisały wszystko, co było moim i Lucy udziałem, oczywiście opierając się o barwne relacje świadków. Każdy mieszkaniec znał moje nazwisko, dlatego, nim jeszcze porządnie się obudziłem, pod drzwiami naszej chatki czekała zgraja żądnych sensacji dziennikarzy. Szczególnie jeden z nich był mocno nachalny, doskonale widoczny i bardzo wyróżniał się, co raczej, moim skromnym zdaniem, nie było zaletą. Na imię miał Jason i co chwilę wykrzykiwał: „Cool!”, czym niemiłosiernie mnie wkurwiał, dlatego miałem chęć obić mu gębę i wysłać z wilczym biletem na Księżyc. Od tego zamiaru odwiodła mnie – a jakżeby inaczej! – Lucy, która zajęła się mną w sposób wysoce zadowalający.
Staliśmy się gwiazdami jeszcze większego formatu, niż dotychczas, ale mając dość zainteresowania mediów, okopaliśmy się w domu i nawet zakupy robiła nam Virgo, która bez skrępowania pozwala się fotografować. Jako że Loki uwielbiał rozgłos, często brał udział w sesjach zdjęciowych, robiąc za jej partnera. No cóż, oboje byli Gwiezdnymi Duchami, czyli bytami, które nie przemijają, pomimo upływu tysiącleci, dlatego starość im nie groziła i zawsze byli w świetnej formie.


Puchata Historia
Dita Regnif
Rozdział 6
Wyczuwając wiszącą w powietrzu dziwną atmosferę, oderwał wzrok od trofeów. Błyskawicznie przeczesał wzrokiem tłum, szybko rozumiejąc powód tego napięcia. Tak. To partnerka Itachiego wzbudzała takie emocje wśród gawiedzi szkolnej. O ile uczennice patrzyły na dziewczynę z nieskrywaną zazdrością i niechęcią, to już męska część populacji placówki okazywała ciekawość. Można powiedzieć, że kontakty z Itachim podniosły notowania Senju w szkolnej hierarchii, ale w zamian za to została ograbiona z anonimowości. I zdawała sobie w pełni z tego sprawę. Nie wydawała się tym zachwycona o czym dobitnie świadczyła jej mina.
— Szukasz kogoś? — zapytał z lekkim rozbawieniem, gdy po krótkich wewnętrznych debatach zdecydowała się do niego podejść.
— Właśnie znalazłam — mruknęła z niechęcią, nerwowo przeczesując palcami włosy. — Profesor Sarutobi kazał mi przekazać informacje, że dziś odbędzie się grupowa lekcja w plenerze dla kandydatów. Zbiórka przed zachodem słońca, przed wejściem do szkoły.
— A to coś nowego — przyznał w zamyśleniu, rozsiadając się wygodniej i poklepując miejsce obok na ławeczce. — Może usiądziesz?


Czasami trzeba usiąść obok i czyjąś dłoń zamknąć w swojej, wtedy i łzy będą smakować jak szczęście
Erroay von Uchiha
47. Sasuke, czy jesteś szczęśliwy?
– Do rzeczy – przerwał jej Sasuke.
– W porządku – odpowiedziała Tsunade, ponownie sięgając do którejś z szuflad i wyciągając kolejną teczkę. Sasuke dostrzegł na niej swoje imię i nazwisko. Innymi słowy, Hokage rzuciła właśnie na stół jego akta. – Od czego chcesz zacząć? Od argumentów o wadze tej misji i jej znaczeniu dla wioski, czyli czegoś, czym przekonałabym twojego brata, czy ewentualnych korzyściach dla ciebie i… twoich najbliższych.
Uchiha wzdrygnął się.


Łzy to słowa, które chciało wypowiedzieć serce
Maxine Rainny i Shadlew Rainny
Rozdział 6 - "Sens życia"
Nie wychodziła z pokoju od wczorajszego dnia. Nie chciała widzieć kolejny raz kłamliwej twarzy Zerefa, którego starała się pokochać mimo wad. Łzy spływały strumieniami po jej policzkach, oczy miała spuchnięte, podkrążone i lekko zaczerwienione. Wyglądała jak siedem nieszczęść. Usłyszała pukanie do drzwi.
- Otwarte - rzekła, ocierając oczy, po czym syknęła, gdyż powieki zaczęły piec ją jeszcze bardziej.
- Witaj, Mavis - ujrzała stojącego w progu Zerefa. - Strażnicy donieśli mi, że nie wychodzisz z komnaty od wczoraj. Coś się stało? - podszedł bliżej dziewczyny.
- Nie dotykaj mnie - powiedziała cicho. - Brzydzę się Tobą. Zejdź mi z oczu - machnęła ręką, odwracając się do mężczyzny plecami.
- Czyżbyś znalazła coś niewłaściwego? - schylił się. - Powinnaś przestać węszyć - wyszeptał jej te trzy słowa prosto do ucha, po czym wyszedł z pokoju.


Czasami trzeba usiąść obok i czyjąś dłoń zamknąć w swojej, wtedy i łzy będą smakować jak szczęście
Akari
48. Byłego brata
— Zaatakował mnie otwarcie w akcie obrony szpiega z Suna? To śmieszna, aby wyrzec się klanu na rzecz kogokolwiek.
— Przecież on ją kocha — wyszeptała prawieni nie słyszalnie.
— Nie dość, że dla kogoś takiego odtrącił rodzinę, to jeszcze śmie przychodzić tutaj i ogłaszać, że ma z nią dziecko i nie ma zamiaru brać ślubu.
— To nie tak. — Mikoto próbowała bronić syna, lecz Fugaku był głuchy na jej słowa.
— Nawet teraz plami nasz honor. Zdrajca! Jest zdrajcą i nic tego nie zmieni! — Znów uderzył dłonią o blat. — Ja wiedziałem od początku, że z nim coś nie tak, że jest wcieleniem zła.
— Przecież…
— Oszukał mnie! Oszukał cały klan, oszukał nawet swojego brata! Zdradził, więc zdrajcą pozostanie. Ma skazę, którą nie da się wymazać. Każdy Uchiha musi być posłuszny klanowi. Wiedział o tym doskonale, więc sam wybrał swoją drogę.
— Kochanie, ale…
— Nawet, nie próbuj go bronić. Sam wybrał drogę znieważenia. Zhańbił klan, mnie, ciebie, brata, na wszystko splunął. Szkoda, że się wyprowadził, zanim go osobiście stąd wyrzuciłem. Ma się tutaj nigdy więcej nie pokazywać, rozumiesz?! Nie jest stąd i nigdy już nie stanie się jednym z nas!


Miłość to najpiękniejsze sacrum
Oliwia Natsuki
Rozdział 62 - Zbliżająca się rozpacz
Był zły na siebie, że dał się podejść demonowi i stracić przy nim panowanie nad sobą. Chciał mu pokazać, że to on był tym silnym i, że to on wygra, lecz po ich dzisiejszej rozmowie można wywnioskować jedno – Natsu tkwił na przegranej pozycji. W takiej sytuacji nie było innego wyjścia, jak powiedzieć prawdę. Chcąc, nie chcąc, nie zdoła już tego dłużej ukrywać. Wpakowałby się tylko w jeszcze głębsze bagno i narobił bigosu nie tylko sobie, ale i swoim najbliższym. Teraz to nie była dziecinna igraszka, ale prawdziwa wojna! Tu chodziło o ludzkie życie! Życie osób, na których mu najbardziej zależało, więc nie mógł dłużej ryzykować.
– Czemu ty tak wcześniej nie postąpiłeś?! – krzyczał do samego siebie i czuł ulgę, że nikogo w pobliżu nie było. Gadający koleś w środku lasu? Coś niepokojącego.

W Świecie Fairy Tail
Nancy Marines
Rozdział XXXV - Ostateczna Destrukcja
- Dobrze. – Powiedziała po chwili ciszy. – Ale nie myśl sobie przez to, że możesz sobie odpuścić.
- Nie ma sprawy! Dam z siebie wszystko.
Odwróciła się i ruszyła powrotem. Byłam jej wdzięczna za to, że jeszcze we mnie wierzyła. Gdy tylko zniknęła w ciemności, usiadłam na zimnej, zakurzonej posadzce, odganiając wszelkie robactwo.
- Teraz będziesz mógł się wykazać. – Powiedziałam do niego, zamykając przy tym oczy. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz